Klub Inteligencji Katolickiej w Katowicach
Organizacja Pożytku Publicznego

Ewa Winiarska

Wydarzenia 7 stycznia 2007 r. w relacjach prasowych

Prawda nie jest do wygarniania, prawda jest do komunikacji. Jeśli chciałbym komuś "wygarnąć" to znaczy, że powinienem zamknąć się sam ze sobą i rozważyć, jaki to ma sens. Mechanizm "wygarniania prawdy" neguje samą prawdę, bo istnieje wewnętrzna sprzeczność pomiędzy użytym środkiem: pastwię się nad kimś "wygarniając mu", a celem: chcę mu powiedzieć prawdę.

Rafał Skibiński OP, LIST 3/2005


   Na niedzielę, 7 stycznia 2007 r. został zaplanowany uroczysty ingres arcybiskupa Stanisława Wielgusa, który od piątku, 5 stycznia 2007 r. sprawował urząd metropolity warszawskiego. Jego nominacja wzbudzała wiele kontrowersji ze względu na doniesienia prasowe o podejrzeniach współpracy abpa Wielgusa z Służbą Bezpieczeństwa w czasach PRL. Również stanowisko arcybiskupa, który nie udzielił od razu po opublikowaniu obciążających go artykułów w "Gazecie Polskiej" wyczerpującego wyjaśnienia na ten temat, spowodowało niechęć niektórych środowisk, w znacznej mierze dziennikarzy, do nowego metropolity warszawskiego. "W społecznościach ludzkich obowiązuje system norm prawnych, religijnych, obyczajowych, które spełniają funkcję spajającą daną grupę i regulującą kontakty między jej członkami. Naruszenie tych norm podlega różnorodnym sankcjom, także słownym. Należą do nich: krytyka, dezaprobata, oskarżenie, wyśmianie, nagana." [1] W prasie relacjonującej kolejne wydarzenia dotyczące sprawy abpa Wielgusa w grudniu 2006 r. i styczniu 2007 r. można dostrzec stosowanie przez dziennikarzy różnych form agresji słownej. Dziennikarze atakowali abpa Wielgusa za jego przeszłość, a także za to, że nie ujawnił jej wcześniej. Przedmiotem agresji werbalnej został również prymas oraz ci, którzy bronili Wielgusa. Z lektury prasy można wyczytać przekonanie dziennikarzy o tym, że arcybiskup naruszył pewne normy obowiązujące w naszym społeczeństwie, jaką jest m. in. to, że osoba publiczna powinna mówić prawdę o swojej przeszłości [2] i że osoba, która współpracowała kiedyś z SB, nie powinna obejmować tak wysokiego stanowiska, jakim jest urząd metropolity warszawskiego.
   Celem mojej pracy jest pokazanie, w jaki sposób gazety przedstawiły to, co wydarzyło się w archikatedrze warszawskiej 7 stycznia 2007 r. Analizowany przeze mnie materiał pochodzi z "Gazety Wyborczej" (GW), "Dziennika" (Dz) i "Naszego Dziennika" (ND) z wydań poniedziałkowych, z dnia 8 stycznia 2007 r. oraz z tygodnika "Gazeta Polska" (GP), ze środy, 10 stycznia 2007 r. W nawiasach umieściłam skróty nazw gazet, z których pochodzą cytaty, oraz numery stron. Nie przedstawiałam tego, co gazety pisały wcześniej i później o abpie Wielgusie, opinii, domniemań, wywiadów w tej sprawie. Nie podawałam nazwisk dziennikarzy, z których artykułów czerpałam materiał do pracy, ani tytułów tych artykułów. Moim celem było opisanie języka, którym się posługuje dana gazeta, za pomocą którego tworzy rzeczywistość, a nie pokazanie języka konkretnego dziennikarza.

Kto protestował?
   Analizowana przeze mnie prasa nie pokazuje w sposób jednoznaczny, co miało miejsce 7 stycznia 2007 r. w warszawskiej archikatedrze i obok niej. Największe różnice w przedstawianiu tych wydarzeń występują pomiędzy ND, a pozostałymi gazetami. Rozbieżności pojawiają się już w stwierdzeniu, kto protestował. Dowiadujemy się, że: protestowali głównie wierni zorganizowani przez Radio Maryja [3] (Dz s. 5); oraz tego, że: Tłumy przybyły do stolicy. Kiedy wierni z transparentami Radia Maryja zaczęli gromadzić się przed archikatedrą, było jeszcze szaro. - Jesteśmy za arcybiskupem, który jest ofiarą nagonki - pokrzykiwał mężczyzna z Gdańska. (Dz s. 4); Nie ulega wątpliwości, że ci, którzy krzyczeli (...) to byli przedstawiciele zorganizowanego obozu Radia Maryja. (GW s. 4 ); Wystąpienie [prymasa] przerywały owacje zgromadzonych na mszy zwolenników Radia Maryja. (...) Do wsparcia metropolity przez całą sobotę wzywał ich w swojej rozgłośni o. Rydzyk. (Dz s. 1); ... słowa prymasa, przerywane oklaskami klakierów ściągniętych na uroczystość przez ojca Rydzyka. Duchowni na żywo komentujący to wydarzenie dla telewizji byli zażenowani. (Dz s. 1) W ostatnim przytoczonym fragmencie artykułu pojawia się słowo klakier oznaczające "osobę wynajętą do oklaskiwania aktora lub widowiska" [4]. Użycie tego słowa, które ma w omawianej sytuacji odcień pejoratywny, wraz ze stwierdzeniem zażenowania duchownych komentatorów, ma na celu zdyskredytowanie osób klaszczących podczas homilii.
   Dla ND było to spontaniczne poparcie wiernych dla księdza arcybiskupa. (ND s. 2). Na łamach ND protestujący nie zostali określeni jako zwolennicy Radia Maryja, ale pojawia się tam sformułowanie głos ludu, które może sugerować wolę większości społeczeństwa: Wymowny i ważny był ten "głos ludu" w czasie Mszy św., to "zostań z nami". (ND s. 2).

Wizerunek arcybiskupa
   Po lekturze badanej przeze mnie prasy wyłania się dwojaki obraz Wielgusa. Część gazet pokazuje go jako człowieka złamanego, przegranego, który jest cierpiący z poranionej dumy (Dz s. 2). Zostaje ukazany wizerunek arcybiskupa, który przemawia drżącym głosem (GW s. 1); ogłasza łamiącym się głosem swoją rezygnację (Dz s. 5); trzęsącymi się rękoma chowa okulary. Schyla głowę (GW s. 1); ledwo powstrzymuje łzy (GW, s. 1); a przez jego twarz przebiegały skurcze cierpienia. (Dz s. 1); wyglądał na roztrzęsionego, choć starał się to ukryć (Dz s. 3).
  Inaczej wygląd arcybiskupa zinterpretował ND: Nic dziwnego, że widok ks. abp. Wielgusa w czasie Mszy św. przywodził scenę z ukrzyżowania: "Będą patrzeć na Tego, którego przebili". Został "przebity", a wraz z nim cierpi Kościół. Został przebity atakiem (ND s. 2). Została tutaj zastosowana amplifikacja - nastąpiło przyrównanie Wielgusa do Chrystusa, co konotuje niewinność arcybiskupa i niesprawiedliwe oskarżenie. Użycie anafory Został przebity powoduje emocjonalizację wypowiedzi dziennikarza.
   Poza opisem wyglądu Wielgusa w archikatedrze warszawskiej, pojawia się także moralna ocena arcybiskupa i jego przeszłości. Dziennikarze piszą o nim w sposób jednoznaczny i bezwzględny, używając sformułowań typu - biskup agent (Dz s. 1) oraz pisząc o arcybiskupie który kłamał (Dz s. 7). W kolejnym fragmencie jednego z artykułów prasowych: porównywano tajnego współpracownika bezpieki do Prymasa Tysiąclecia (GP s. 4), poprzez zastosowaną antytezę: tajny współpracownik SB, którym według dziennikarza był abp Wielgus - Prymas Tysiąclecia, czyli kard. Stefan Wyszyński, autor artykułu chciał pokazać, jak wielka jest różnica między tymi dwoma postaciami. O Wielgusie dziennikarze pisali w sposób obraźliwy, z brakiem szacunku dla jego godności kościelnej, a przede wszystkim dla jego godności ludzkiej. Czasem autorzy artykułów nie pisali wprost o Wielgusie, ale insynuowali pewne stwierdzenia jego dotyczące, np.: Papież zapobiegł hańbie w Kościele. (tytuł artykułu Dz s. 1), co oznacza, że gdyby Wielgus pozostał na stanowisku metropolity warszawskiego, to stałby się przyczyną wstydu w Kościele; lustracja to jedynie komfort, że polskich elit nie będą tworzyć ludzie pokroju Wielgusa (Dz s. 2); Papież (...) najwyraźniej uznał, że nie jest dobrze, aby pasterzem Kościoła warszawskiego, nauczycielem sumień mieszkańców europejskiej stolicy został kapłan mający tak poważne problemy z rozróżnianiem i nazwaniem zła w swoim życiu. (Dz s. 6), arcybiskup pokazany jest tutaj jako człowiek, który nie jest godny tego, aby nauczać moralności, skoro sam nie postępuje moralnie.
   Zupełnie inny obraz przedstawia ND, w którym czytamy: Biskup Stanisław zrezygnował, gdyż prawdziwie leży mu na sercu dobro tegoż Kościoła i jego wiernych. To rzadko spotykany akt odwagi cywilnej, pokory i miłosierdzia zarazem. (ND s. 1). Arcybiskupowi Wielgusowi, który zostaje określony jako pokorny sługa Chrystusa (ND s. 1), w powyższym fragmencie przypisane są pozytywne cechy.

Co się działo w katedrze?
   Również opis wydarzeń, które miały miejsce w katedrze pokazuje różnicę stanowisk GW, Dz i GP z jednej strony, a ND z drugiej. ND opisuje te zdarzenia w taki sposób, aby pokazać, jak duże ma poparcie wśród wiernych abp Wielgus. Zdanie: Wierni archidiecezji warszawskiej nadal mają nadzieję, że ks. abp Stanisław Wielgus będzie ich pasterzem. (ND s. 1) sugeruje, że wszyscy wierni archidiecezji warszawskiej, a przynajmniej zdecydowana większość z nich, poparła Wielgusa, a także to, że wśród tych, którzy tego poparcia udzielili, nie było wiernych z innych diecezji. Ciekawy jest sposób opisu niedzielnych wydarzeń w ND: Do archikatedry św. Jana Chrzciciela w Warszawie już na kilka godzin przed rozpoczęciem uroczystości przychodziły rzesze wiernych, by powitać nowego arcybiskupa. Już w czasie procesji wejścia rozległy się gromkie brawa. (ND s. 1). Po odczytaniu przez arcybiskupa Wielgusa rezygnacji długo nie można było uciszyć pełnych żalu okrzyków wiernych zebranych w świątyni. (ND s. 1). W przytoczonym fragmencie kilkakrotnie została użyta hiperbola - kiedy mowa jest o czasie przybywania wiernych do archikatedry, w stwierdzeniu, że była to rzesza wiernych, a także w sformułowaniach gromkie brawa, pełne żalu okrzyki - taki sposób przedstawienia omawianego wydarzenia ma na celu ukazanie dużego poparcia, jakiego, według ND, udzielili arcybiskupowi Wielgusowi wierni.
   Inne spojrzenie na opisywane wydarzenia znajdujemy w pozostałych gazetach. Zostały zaakcentowane w nich emocje niezadowolonych uczestników uroczystości, a także dramatyzm sytuacji: po odczytaniu rezygnacji prezydent Lech Kaczyński zaczyna klaskać. Szybko przestaje. Przez kościół przechodzi pomruk. Z tyłu głośne skandowanie: Nie! Nie! Nie! (GW s. 1); doszło do scen dotąd niespotykanych podczas liturgii. (...) Msza na chwilę została przerwana. (Dz s. 3); Mszę w katedrze zorganizowano jako manifestację lojalności wobec Wielgusa. Zobaczyliśmy wielkie przedstawienie, w którym centralne miejsce zajmował biskup agent. (Dz s. 1); dowiadujemy się, że zamiast ingresu w katedrze miały miejsce publiczne kłótnie (GW s. 2), a wierni nie byli w stanie stłumić emocji (Dz s. 3).

Co się działo przed katedrą?
   ND także wydarzenia, które miały miejsce przed katedrą, relacjonuje inaczej od innych analizowanych przeze mnie gazet. Podczas gdy ND krótko, a wręcz lakonicznie stwierdza: Po zakończeniu Eucharystii rzesze wiernych pozostały pod archikatedrą i skandowały: "Zostań z nami" (ND s. 2), gdzie użycie słowa rzesze ma podkreślać wielkość poparcia społecznego dla arcybiskupa, pozostałe gazety opisują tamte zdarzenia w sposób bardzo obrazowy i emocjonalny. Podczas lektury prasy dowiadujemy się, że żal z powodu rezygnacji abp. Stanisława Wielgusa szybko ustąpił miejsca złości. (GW s. 6); pobito dwóch fotografów "Gazety Polskiej" (GW s. 1), dochodzi do rękoczynów między zwolennikami a przeciwnikami nominacji. (GW s. 2), Pod siedzibą arcybiskupów zwolennicy abp. Wielgusa reagowali nerwowo na dziennikarzy, niektórzy atakowali fotoreporterów parasolkami. (GW s. 6 ), Słowa biskupa Wielgusa o rezygnacji spadły na ludzi jak grom. Kobiety płakały, mężczyźni wymachiwali pięściami. (...) dramatycznie krzyczeli zebrani w katedrze i przed nią, pod kłębowiskiem ociekających deszczem parasoli. (...) nawoływała łamiącym się głosem starsza kobieta (Dz s. 4); Nic dziwnego, że emocje, momentami wręcz histeria, były kanalizowane na dziennikarzach. Kobiety próbowały wyrwać aparaty fotoreporterom. Inne groziły parasolami reporterowi TVN, który nadawał relację na żywo. Widać było, że zachowanie to efekt wojny, którą od kilku dni Radio Maryja wypowiedziało dziennikarzom. (Dz s. 4); I wreszcie manifestacje poparcia dla abp. Wielgusa, w czasie których (...) poturbowano reporterów telewizyjnych (określanych mianem Żydów i masonów). (GP s. 4).

Co czują dziennikarze?
   Dziennikarze opisywali niedzielne wydarzenia emocjonalnie i czasem dramatycznie. Na przykład tekst umieszczony na pierwszej stronie GW ma charakter sprawozdania. Na dramatyzm tego artykułu wpłynęło użycie wypowiedzenia: Akcja nabiera tempa, a także to, że tekst jest zbudowany z krótkich zdań. W omawianej prasie pojawiają się nazwane uczucia, które towarzyszą piszącym - dziennikarz deklaruje: A mnie jest przede wszystkim smutno (GW s. 2) i dalej smutno nad tą żałosną aferą, Jestem, jak chyba większość polskich katolików, po tych ciężkich dniach nadal w konfuzji. (GW s. 2) W innym miejscu zostaje przywołane przygnębienie i smutek (GW s. 20). Jeden z dziennikarzy stwierdził: Do końca nie wierzyłem, że ten ingres może się odbyć. Gdy czytałem uważnie dokumenty IPN i patrzyłem na coraz konsekwentniej zbliżającego się do celu arcybiskupa Stanisława Wielgusa, coś we mnie wewnętrznie łkało. (GP s. 2). Przytoczone powyżej wypowiedzi dziennikarzy pokazują ich emocjonalny stosunek do opisywanej sprawy. Pisanie o swoich uczuciach niewątpliwie uwiarygodnia przekaz, do czego przyczynia się również deklarowanie swojego katolicyzmu albo wprost: Jestem, jak chyba większość polskich katolików (GW s. 2), albo jak to uczynił autor jednego z artykułów, w którym pisze o kłótniach w katedrze i na zewnątrz niej, kończąc ten akapit stwierdzeniem zawierającym żal z powodu niezrozumienia dla istoty Mszy św. przez osoby protestujące: To wszystko przy słowach mszy świętej. W cieniu hostii ... (GW s. 2).

Kryzys?
   Z analizowanych przeze mnie artykułów prasowych wynika, że Kościół w Polsce przeżywa kryzys. Jedyną gazetą, w której takie informacje się nie pojawiają jest ND. Jedna z gazet stwierdza: Krzyki zrozpaczonych wiernych nie zmienią faktu, że Kościół jest w pułapce. (Dz s. 5). Według dziennikarzy kryzys nastąpił w wyniku rozłamu w Kościele z powodu abpa Wielgusa. Mówi o tym tytuł jednego z artykułów: Dramatycznie podzielony Kościół (GP s. 4). O kryzysie dowiadujemy się także ze stwierdzeń: na wczorajszej mszy w katedrze widać było wyraźnie, że papież nie jest autorytetem dla katolików deklarujących przecież gromko prawowierność - bronili arcybiskupa przeciw papieżowi. (GW s. 1); Dziś prymas okopał się w jakimś małym szańcu. Z grupą biskupów i fanatykami z Radia Maryja. Tymczasem po drugiej stronie znalazła się cała elita polskiego Kościoła. (Dz s. 2 ); Takiego kryzysu jeszcze polski Kościół nie przeżył. Z jednej strony niemal zjednoczona w obronie abp. Stanisława Wielgusa hierarchia wpierana przez Radio Maryja i "Gazetę Wyborczą" oraz prostych ludzi, których udało się wciągnąć w obronę kapłana agenta. Z drugiej strony ludzie młodzi, wykształceni, świeccy wspierani przez media, ale także modlitwę księży i zakonników, którzy sami często nie mogli zabrać głosu w tej sprawie. (Dz s. 7). W ostatnim cytowanym fragmencie dziennikarz dokonuje jednoznacznej klasyfikacji osób udzielających poparcia arcybiskupowi Wielgusowi i będących przeciwnymi objęcia przez niego stanowiska metropolity warszawskiego - ludziom prostym i związanym z Radiem Maryja, którego słuchaczami są przede wszystkim osoby starsze, przeciwstawia ludzi młodych i wykształconych. Dziennikarz pisząc o wciągnięciuprostych, a zatem niewykształconych ludzi, sugeruje ich mało świadomy udział w tej sprawie.
   Dziennikarze w swoich artykułach mówią także o przyszłości, prognozują, co czeka polski Kościół: Wciąż wierzę, że kryzys ostatnich dni może być dla Kościoła w Polsce lekcją oczyszczającą. (Dz s. 7); Cywilna odwaga katolików świeckich, którzy w tej sprawie potrafili się "postawić" hierarchii, wpłynie bardziej na siłę polskiego Kościoła niż zacietrzewienie wyznawców ojca Rydzyka. (Dz s. 5).
   W artykułach prasowych, które były przedmiotem moich badań, dziennikarze nie tylko opisują zaistniałą sytuację i przewidują, co się stanie w przyszłości z polskim Kościołem, ale także wskazują, w jaki sposób należy dalej w Kościele i z Kościołem postępować. Dziennikarze poprzez osobisty ton wypowiedzi oraz pokazywanie swojej troski o polski Kościół nadają swoim artykułom wiarygodności: Wszystko to piszę nie po to, by użalać się nad sobą, ale by pokazać, jak głęboki jest podział, który dotknął polski Kościół. Bo choć badania (...) zaświadczają, że większość Polaków była za rezygnacją abp. Wielgusa, to trudno lekceważyć głos liczącej się, zaangażowanej i oddanej Kościołowi grupy wiernych skupionej wokół Radia Maryja. (Dz s. 7). Bardzo ciekawy jest też następujący fragment jednego z artykułów: Decyzja wymagała od Papieża ogromnej determinacji i odwagi. Jeszcze większą determinację musiał wykazać prezydent. Zawiedli niemal wszyscy, ale Głowa okazała się być na miejscu. Najwyraźniej Kościół w Polsce, mimo braku dzisiaj wielkich indywidualności, ma dobrych patronów, którzy mogą jeszcze coś ekstra załatwić u Opatrzności. (GP s. 2). W przytoczonym cytacie zaskakuje słowo Głowa pisane wielką literą, kiedy mowa jest o prezydencie. Dziennikarz sugeruje, że Lech Kaczyński odgrywa bardzo dużą rolę w polskim Kościele, że ma wręcz charakter pośrednika między Kościołem a Bogiem. Zarówno w tym fragmencie, jak i kolejnym pojawia się ostra krytyka polskiej hierarchii kościelnej. Czym bliżej chce się z Kościołem współpracować, tym bardziej trzeba mu podpowiadać, jakiej granicy kompromitacji nie może on przekroczyć. Dziennikarz następnie przestrzega przed nadmiernym upaństwowieniem religii. [Polityk katolicki] musi rozmawiać z kościelnymi dostojnikami. Nie tylko o moralności Polaków. Także o ich własnej, biskupiej przyzwoitości. Zważywszy na obecny stan umysłu polskich hierarchów, trudno takiego zadania, o ile Kaczyńscy się go podejmą, zazdrościć. (Dz s. 5). Tutaj również może dziwić czytelnika tego artykułu ukazanie ogromnej roli polityków, w tym także prezydenta, w Kościele, których zadaniem ma być czuwanie nad moralnością biskupów, aby w przyszłości Kościół uniknął kompromitacji. Dziennikarz deklaruje swoją niechęć do zbytniego upaństwowienia religii, ale z drugiej strony wzywa polityków do ingerencji w życie biskupów.
   W kolejnym przykładzie dziennikarz posłużył się ironią [5]: Tumult w archikatedrze, pobicie reporterów, ale także absolutny brak zrozumienia racji drugiej strony (która składa się wyłącznie z alkoholików, rozwodników) pokazuje, że alternatywny świat słuchaczy Radia Maryja zaczyna coraz bardziej oznaczać alternatywny Kościół. (GP s. 4). [6] Dziennikarz przez opisanie drugiej strony - czyli osób przeciwnych nominacji abpa Wielgusa na stanowisko metropolity warszawskiego, a do których sam się zaliczał, za pomocą kwalifikatora wyłącznie i zastosowanie ironii spowodował emocjonalizację tej wypowiedzi.

Wojna
   Wydarzenia, które miały miejsce 7 stycznia 2007 r. opisane zostały przez dziennikarzy w kategoriach wojny, m. in. przez zastosowanie metaforyki wojny, poprzez użycie słownictwa "militarnego", [7] np.: Mogę zrozumieć krzyczących ludzi. W coraz bardziej zlaicyzowanym świecie czują się jak w oblężonej twierdzy. Nauczyli się mobilizować przeciw temu światu. (Dz s. 5); można ją [homilię] było odczytać jako frontalny atak już nie tylko na dziennikarzy, ale także na Instytut Pamięci Narodowej, połączony z mową obrończą abp. Wielgusa. (Dz s. 7); Dziś prymas okopał się w jakimś małym szańcu. (Dz s. 2); Nie ulega wątpliwości, że ci, którzy krzyczeli: "Zostań z nami", "Chcemy arcybiskupa Polaka", to byli przedstawiciele zorganizowanego obozu Radia Maryja. (GW s. 4); Wbrew stanowisku papieża zaciekle bronili abp. Wielgusa (Dz s. 1); kazanie prymasa Józefa Glempa było płomienną obroną apb. Wielgusa (GW s. 1).

   Dziennikarze nie przedstawiali wydarzeń, które miały miejsce 7 stycznia 2007 r. w Warszawie, w sposób obiektywny. Poprzez język, którym się posługiwali, opisując te zdarzenia, wpływali na kształtowanie się poglądów społeczeństwa o osobie arcybiskupa Stanisława Wielgusa i o sytuacji polskiego Kościoła. W artykułach prasowych stosowano różne formy agresji werbalnej, czemu niejednokrotnie towarzyszyła emocjonalizacja wypowiedzi. Autorzy artykułów często przekraczali zasadę wolności prasy i etyki dziennikarskiej, a przecież na dziennikarzach spoczywa duża odpowiedzialność za słowa, ponieważ przez język kreują oni rzeczywistość.

Przypisy.

[1] M. Peisert, Formy i funkcje agresji werbalnej. Próba typologii, Wrocław 2004, s. 111.
[2] Można tutaj chociażby przywołać wzburzenie opinii publicznej po ujawnieniu informacji, że prezydent Aleksander Kwaśniewski, który podał, iż posiada wyższe wykształcenie, nie ukończył studiów.
[3] We wszystkich fragmentach artykułów, które cytowałam w tej pracy, zachowałam oryginalną pisownię. Wszelkie podkreślenia - E. W.
[4] Słownik języka polskiego, red. M. Szymczak, t. I, Warszawa 1983, s. 923.
[5] Ironia "jest w tekstach propagandowych ważnym środkiem wartościowania i obrażania. Ironia odwołuje się do implikatury konwersacyjnej, z którą nie można dyskutować, ponieważ opiera się na indywidualnym wnioskowaniu, wynikającym ze znajomości sytuacji komunikacyjnej." I. Kamińska Szmaj, Słowa na wolności, Wrocław 2001, s. 87; "Ironia jest formą dyskursywną opartą na rozbieżności między tym, co naprawdę chcieliśmy powiedzieć, a tym co zostało powiedziane." E. Grzelakowa, Ironia w komentarzu prasowym, w: Tekst w mediach, red. K. Michalewski, Łódź 2002, s. 232.
[6] Autor artykułu został wcześniej pomówiony w Radiu Maryja o to, że jest alkoholikiem i rozwodnikiem.
[7] "W języku propagandy (...) wszelkie spory polityczne opisuje się, wykorzystując skonwencjonalizowaną metaforę, obecną w języku codziennym: spór to wojna." w: I. Kamińska Szmaj, op.cit, s. 65.

Ewa Winiarska
W internecie od 5.03.2007.
Klub Inteligencji Katolickiej w Katowicach
Organizacja Pożytku Publicznego

Administrator strony /webmaster/: Antoni Winiarski, E-mail: antoni.winiarski@us.edu.plhttp://prac.us.edu.pl/~awini/index.html